Odyseja grudziądzka 2013


Emocje po całym zdarzeniu trochę opadły, dlatego można teraz o tych przygodach spokojniej napisać.
Jakieś 3 tygodnie temu chcieliśmy wrócić z bratem Matem pociągiem do domu. Na naszej trasie jeżdżą nowe, wygodne i przede wszystkim przystosowane dla wózkersów szynobusy. Ale od początku. W Grudziądzu miałam przesiadkę, czasu wystarczyło akurat tyle, żeby skoczyć po Mata (Mat był na rehabilitacji w szpitalu Biegańskiego, swoją drogą - jest tam bardzo dobry oddział ze wspaniałą obsługą), spakować się i wrócić na następny pociąg. Pech chciał, że wracając na dworzec wsiedliśmy w zły autobus ale nic to, przesiedliśmy się (trafił nam się super-kierowca, wytłumaczył co i jak oraz pomógł wysiąść). Czasu wystarczało, walka o dotarcie trwała nadal chociaż trzeba przyznać, że byliśmy już lekko spanikowani. Dojechaliśmy, teraz należało przejechać na peron. I nagle .... wszystko się skopało. Oznaczenia dla niepełnosprawnych na dworcu są mikroskopijnej wielkości albo nie ma ich wcale, jest podjazd ale tak stromy, że - przysięgam - nie dałam rady bez pomocy podepchać Mata.


W końcu wjechaliśmy do budynku (czas uciekał, do odjazdu jeszcze 3 minuty). Kasjerka tłumaczyła nam jak dotrzeć wózkiem na perony:
- Pójdzie Pani tam schodkami, skręci w prawo, później w lewo następnie prosto... itd. itd.
- Ale my jesteśmy 'na kółkach', jest przy tych schodach jakiś zjazd?
- A to nie, to trzeba wrócić tamtędy, tym podjazdem, objechać budynek, następnie prosto... itd. itd.
To dawaj nazad tym samym podjazdem (a czas uciekał). Zjazd był równie uciążliwy jak wjazd, bez pomocy się nie obeszło.

Ależ byliśmy zacięci (nie poddawać się i do przodu), w końcu Mat pojechał według wskazówek kasjerki, ja pobiegłam 'pieszą' drogą poprosić konduktorkę o pomoc. Wiązałoby się to z kilkominutowym opóźnieniem pociągu, ta się więc nie zgodziła ("kto zapłaci za opóźnienie"). Nastąpiła filmowa scena: pociąg odjeżdża, Mat wjeżdża na inny peron, ja ryczę z bezsilności jeszcze na innym peronie.
Opisałam sytuację na facebookowym profilu operatora (tu link, trochę tam uprościłam). Reakcja? Przeprosiny, mizianie, zamiatanie pod dywan.

Żeby nie było tak smętnie i beznadziejnie podam kilka dobrych rzeczy, jakie dało nam to doświadczenie:
1) autobusy grudziądzkie (przynajmniej 3 :) ) są dostosowane do przewozu wózkersowych pasażerów;
2) kierowcy grudziądzkich autobusów (przynajmniej 1 :) ) są mili i pomocni;
3) dworcowi wysiadywacze (tacy co nie stronią od alkoholu) są pomocni i najlepiej znają zakamarki i ścieżki wokół budynku;
4) miasto Grudziądz ma wielkie pole do popisu jeśli chodzi o przebudowę/odnowę dworca;
5) wszystko zależy od ludzi



p.s. Mamy nowego folołersa. Serdeczne pozdrowienia dla Justyny z wybiegaj się  :)

Komentarze